Jęki.
Krzyki. Błagania. Odgłosy łamanych kości. Potok krwi. Tak, w
telegraficznym skrócie można opisać to, co wydarzyło się w
budynku uniwersytetu. Zombie mieli tą przewagę nad ludźmi, że
potrafili się zjednoczyć. Byli jakby jednym organizmem mordującym
bez ustatku, metodycznie, bez jakiejkolwiek odrobiny litości.
Nie
wszyscy spotkani przez zombie musieli umrzeć. Niektórzy
doświadczali wątpliwego zaszczytu przyłączenia się do gnijącej
hordy śmierci. Ale by tak się stało musieli spełnić kilka
warunków:
-mieć
w sobie naprawdę duży pierwiastek zła, najlepiej w połączeniu z
jakąś wyjątkowo szokującą tudzież obrzydliwą parafilią,
-nienawidzić
kogoś naprawdę mocno,
-przejawiać
skłonności sadystyczne,
O
nie, moi drodzy. Zombie to nie grupa bezmyślnych zgniłych trupów.
To prawdziwa armia, malum
in se.
Ludzie nie zrozumieli tego faktu i padali jak muchy.
Wiola
przed śmiercią poznała czym jest prawdziwe okrucieństwo. Kiedyś,
jeszcze za życia, uwielbiała znęcać się nad koleżankami. Razem
ze swoimi kuzynkami stworzyła szkolny gang specjalizujący się w
dręczeniu biedniejszych i gorzej ubranych dziewczyn. Podkładanie
pająków do tornistrów, robienie ośmieszających zdjęć, złośliwe
posty na czyimś fb: w ten sposób upłynęła jej szkoła. Taka
aktywność wpłynęła na to, iż Wiola nie miała czasu na naukę.
Teraz
nie miało to znaczenia. Leżała ze skręconym karkiem, w porwanych
ubraniach. Jej oprawca nachylał się nad nią by zacząć ją
konsumować, jednak został zawołany przez kolegów.
"Daleko
nie ucieknie"- pomyślał złośliwie patrząc na jej zwłoki.
Natalia
straciła resztki złudzeń, że isnieje coś takiego jak
solidarność. W obliczu zagłady nie ma więzi, a już na pewno nie
pomiędzy zupełnie obcymi osobami. Każdy będzie walczył tylko o
siebie.
-Weź
ją, błagam! Ona jest bardziej tłusta!
A
jeszcze niedawno mówił, jak ją kocha.
-Zabij
tego idiotę! Jest kompletnie beznadziejny, pod każdym względem.
Zobacz, jaki mięczak. Chodź, weź jego!
Oboje
zginęli z rąk zombie. Ich mordercy zdrygali się przed zjedzeniem
tych szczątków:
-
Nie ruszaj tego, bo będziesz mieć gazy.
-Że
co?
-Po
takiej moralnej zgniliźnie będziesz mieć gazy, uwiesz. O żołądek
trzeba dbać. Zostaw ich.
-Gówniana
sprawa- wtrącił trzeci, morderca-filozof. - Takie elementy są
najgorsze. Niby miłość, całuski, zdjęcia na portalach,chwalenie
się jak to się kochamy, takie gołąbeczki, a tu nagle...
-Jakbym
ja kogoś kochał-zaczął inny.- To w życiu bym tak nie postąpił.
-Zamknij
się. Zabiłeś własną matkę.
-A
kto ci powiedział, że ją kochałem?!
-Mam
nadzieję,że oni nie ożyją.
-Wypluj
to zaraz!
-Zombie
nie produkują śliny- wtrącił trzeci.
-Zamknij
się, łapiesz mnie za słówka.
-Zachowuję
się tak, ja za życia, w końcu jestem sadysta-polonista.- Wyprościł
się, a nie jego przegniłej twarzy można było zobaczyć coś w
rodzaju dumy. W końcu nie każdy okłada żonę i dzieci "Dziełami
wszystkimi" Juliusza Słowackiego pod red. J. Kleinera.*
-W
każdym razie ja bym żadnemu z nich ręki nie podał.
-
A propos ręki: zgubiłeś jedną na korytarzu. No, chyba że nie
potrzebujesz.
-Cholera!
Pognał
rozpaczliwie poszukując swojej zgubionej kończyny.
Pozostali
popatrzyli nań z ironią w swych zupełnie martwych ślepiach.
-Niedogniły.
Więcej z nim kłopotu niż pożytku.
-Trzeba
by się jego jakoś pozbyć.
-Na
razie dajmy mu spokój. Ma potencjał.
-Ta
sierota?
-Oglądał
sadystyczne filmiki i się nimi podniecał.
-To
jeszcze o niczym nie świadczy.
-Mylisz
się. Oglądał moje wyczyny.
Rzeczony
zombie, w chwili śmierci sześdziesięciolatek, zasłynął jako
zabójca młodych dziewcząt, przeważnie studentek. Okrutnie je
okaleczał. Pastwił się nad nimi tygodniami, aż wreszcie dawał im
sznur i stawał pod ścianą. Uwielbiał patrzeć, jak się wieszają.
To najciekawszy element gry.
Natalia
ukryła się w gabinecie, gdzie kiedyś zdawała egzamin. Miała
wrażenie, że wszystkie meble w tym małym pomieszczeniu były
przesiąknięte strachem, rozczarowaniem i cierpieniem studentów,
nazywanych pieszczotliwie "bobrami". Wykładowcy opowiadali
sobie żarcik:
-Czym
się różni student od bobra?
-Niczym.
Jedno i drugie to szkodnik którego nie wolno wytępić.
Śmiechu
było co niemiara. Tylko owe "bobry" zaciskały zęby w
bezsilnym wyrazie zrezygnowania i wracały do czytania książek, z
mdłą nadzieją, że gdy zdobędą magistra świat stanie dla nich
otworem. Jakie to naiwne, bzdurne myślenie. Jednakże łatwiej było
żyć złudzeniami niż powiedzieć sobie wprost :" Po tych
studiach pracy nie będzie, no może co najwyżej jako sprzątaczka w
supermarkecie. Tracisz czas. Zamiast ślęczeć nad książkami
znajdź sobie jakieś bogatego frajera."
A
teraz to nie ma żadnego znaczenia.
Zombie
zabijają bogatych, biednych, pięknych, brzydkich, zdeformowanych.
Natalia
po raz pierwszy od dawna czuła wolę walki. Chciała żyć. Była
zdeterminowana. Ogień, który zapłonął w niej od czasu burzy,
wciąż się nasila.
A
dziś w nocy, we śnie, zobaczyła jego.
Swoje
przeznaczenie.
5 komentarze:
I tak trzymać ! Nie ma co się poddawać, zwłaszcza, że piszesz naprawdę ciekawie ;). Zapraszam również na swojego bloga bezograniczenlifestyle.blogspot.com. Pozdrawiam. Cezary Skalik
Dziękuję za komentarz.
ten rozdział strasznie mi się podobał. Nawet się pośmiałam, bo konwersacja zombie była utrzymana w świetnym humorystycznym tonie(jak dla mnie oczywiście). "będziesz mieć gazy" - hehe xD
Dziękuję za miłe słowa. Staram się, by opowiadanie było jak najciekawsze.
super
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz. Dzięki Wam mam ochotę tworzyć!!!!
Bardzo proszę o niedodawanie adresów blogów w komentarzach. Każdy komentarz z adresem zostanie skasowany.
Ten blog służy promocji mojej twórczości a nie Twojej reklamie. Jeśli chcesz dodać adres do komentarza, zrób to na moim drugim blogu.