Subscribe:

czwartek, 13 listopada 2014

Brudas



Życie tego faceta było równie beznadziejne jak stary jabol, który teraz pije.

Przed chwilą zombie zabili mu dziewczynę. Właściwie byłą dziewczynę. Właściwie to nie dziewczynę, tylko zwykłą puszczalską sukę, która robiła z niego wała i spotykała się z nim, po to, by mieć pieniądze, ponieważ mamusia mówiła jej, by nigdy nie plamiła swych wypielęgnowanych, pachnących rączek czymś tak niegodziwym jak praca. On widział wszystko. Obserwował, jak jeden z zombie zaczął wgryzać się w jeszcze ciepłe zwłoki, jak krew, która do tej pory krążyła w żyłach wycieka teraz na brudny od psiego kału trawnik. W tej, jakże przerażającej chwili, nie zaczął płakać. Nie rzucił się, by ratować przed pohańbieniem ciało kobiety, która dawała każdemu, tylko przed nim, swoim narzeczonym, miała opory (udawała, świetnie z resztą, wstydliwą dziewicę). Z jego strony nie było żadnego bohaterstwa. W obliczu śmierci tej kobiety jedyne, co potrafił, to rzygać jak kot. Na ten widok wszystkie zombie z okolicy zeszły się i zaczęły chichotać. Mężczyźnie zrobiło się głupio. Myślał, że jego chwile są policzone, gdy jeden z trupów zawołał:
-Spierdalaj brudasie!

Mężczyzna uciekł szybko. Jeden z trupów, trzymający melancholijnie w ręku kawałek nogi, mruknął za nim:

-Patrzcie go, kurwa, jaka chołota. Takie rzeczy przy jedzeniu? Czego go matka nauczyła?- Zwrócił się do kolegów- Chłopaki, zabierzcie potrawkę zanim jeść mi się odechce.- Po czym dodał w zamyśleniu:
Ludzie to naprawdę brudne i głupie istoty.

czwartek, 6 listopada 2014

Hater know better, human taste better



Mieszkanie nieznajomego było wyjątkowo ekscentryczne. Na jednej przestrzeni egzystowały obok siebie kwiaty, skóra, kiczowate rzeźby i atłasowe poduszki. Natalię zdziwił ten wystrój mieszkania, na pierwszy rzut oka wyglądający na totalny chaos i kompletny brak wyczucia jakichkolwiek zasad estetyki.

Po przyjrzeniu się tej rupieciarni można było dostrzec pewien zamysł, próbę połączenia ze sobą przedmiotów z różnych bajek. Właściciel mieszkania z zaciekawieniem przyglądał się swojemu gościowi.

- Mam tu tyle gratów, że jeden więcej różnicy nie zrobi różnicy.

W drodze do mieszkania zombie minęli martwego nauczyciela literatury z liceum, do którego uczęszczała Natalia. Ów szpakowaty mężczyzna, słynący z zamiłowania do romantyzmu, czerwonego wina i swoich uczennic (szczególnie blondynek z okazałymi walorami), siedział na ławce i wygłaszał smutnym tonem "Świteziankę":

Jakiż to chłopiec piękny i młody
Jaka to obok dziewica
Brzegami sinej Świtezi wody
Błądzą przy świetle księżyca.

Co się stało z tym światem?! Kto przy zdrowych zmysłach wyobraziłby sobie bardziej groteskową scenę niż pijany trup recytujący balladę samego Mickiewicza? Wybawca Natalii wydął ironicznie wargi i poszedł dalej.