Dziewczyna
poczuła, że łatwo może stracić nad sobą kontrolę, ponieważ
to, co czuje jest zbyt silne, niemożliwe do ogarnięcia. Ale i
fascynujące. Tak jak scena śmierci, którą widziała jako
pięciolatka. Na jej oczach facet dostał krwotoku. Krew lała się z
jego uszu, oczu i ust. Mała Natalia nie krzyczała, nie wzywała
pomocy. Wiedziała, że nie warto. Zamiast tego w milczeniu oglądała
ponury spektakl, zajadając się watą cukrową o smaku truskawkowym.
Od tej pory po prostu kocha ten smak waty, inne działają na nią
przygnębiająco.
Prawdziwe
czarownice od dawien dawna miały przejebane. Ona miała przejebane
odkąd pamiętała. No tak: pyzata i brzydka dziewucha nie może mieć
w życiu lekko. No, chyba, że byłaby bogata, wtedy każdy miałby
ochotę lizać jej buty. Niestety, Natalia była bogata tylko w
złe doświadczenia i w starannie skrywaną nienawiść do świata.
Ale
teraz wreszcie mogła żyć tak, jak jej się podobało. Mogła mieć
więcej facetów niż Lisbeth Salander, a każdego, kto spróbuje ją
skrzywdzić, po prostu spali jak frytkę. Moc, którą miała
zaledwie od paru godzin, traktowała jako coś w rodzaju gadżetu,
niby najnowszy model smartfonu czy tabletu.
Zabrała
swój żakiet i pomaszerowała w bliżej nieokreślonym kierunku.
Specjalnie wybrała jedną z wąskich, zaniedbanych uliczek, na
której mogli się czaić pijacy, zboczeńcy, mordercy czy chociaż
ekshibicjoniści. Natalię zawsze fascynowali ludzie marginesu, byli
o wiele ciekawsi niż te wszystkie przyzwoite do szpiku kości
ludzkie widma, snujące się po ulicach i myślące, że są Bóg wie
kim.
Zamiast
jakiegoś podejrzanego indywiduum spotkała ją. Wytwór swojej
wyobraźni. Kobietę, która powinna egzystować tylko na kartach
niewydanej powieści, napisanej przez Natalię dwa lata temu (Którą,
nawiasem mówiąc, Natalia uważała za swój największy sukces i
mówiła o niej pieszczotliwie: moje maleństwo. Trochę głupia nazwa
na cegłę mającą bez mała tysiąc stron, ale, jak żeśmy się
dobrze przekonali, Natalia do najmądrzejszych nigdy nie należała).
Lady
Meluna. Połączenie Lady Gagi, Lady Heather i modliszki. Kobieta
idealna.
Natalię
przestało dziwić już cokolwiek, może poza tym, co na świecie
zaludnionym przez zombie robią normalni ludzie? Przecież kompletnie
tu nie pasują, są zbędni. A jednak jakieś cholery tu szukają.
Chyba egzystują tu na tej samej zasadzie, co świnie w zagrodach u
gospodarzy: dostarczają mięsa.
Lady
Meluna w zasadzie wyglądała jak normalna kobieta: wysoka, chuda,
długie, czarne włosy związane w koński ogon. Ale to tylko pozory,
zasłona dymna skrywająca prawdziwy wygląd owej istoty. Lady Meluna
bowiem przestała być człowiekiem jakieś piętnaście lat temu,
kiedy trzech bydlaków... Ale to inna historia. Zrozpaczoną, pobitą
i pociętą nożem dziewczynę od niechybnej śmierci uratowała
sama pramatka demonów, wszechpotężna Lilith. Zrobiła to pod
jednym warunkiem: odtąd Lady Meluna miała stać się pomocnicą w
szerzeniu zła.
Meluna
wybrała jednak specyficzny sposób służby: gnębienie i zabijanie
gwałcicieli oraz morderców. Najchętniej zabijała przy użyciu
siekiery. Tej samej, którą dokonała krwawej zemsty...
Natalia
potrafiła zobaczyć prawdziwe oblicze Meluny, równie przerażające
i odpychające co fascynujące. Miała ona bowiem idealnie smukłe i
zielonkawe ciało modliszki, z wyraźnie zarysowanymi, sterczącymi
piersiami i biodrami z których wystawały kości. Jej oczy były
fascynującym połączeniem zwierzęcego i demonicznego. W
prawdziwej Lady Melunie nie było ani odrobiny człowieczeństwa.
Natalia
swego czasu śniła o Melunie, widziała jej oczy, wlepione w nią
jak w kolejny posiłek, słyszała jej oddech, czuła jedwabisty
dotyk włosów tej istoty. Przez dwa tygodnie niemal wyła z bólu,
odczuwając dziwne podniecenie i mając przed oczami dziwny obraz:
kobietę tkwiącą w kokonie ze skóry, owijającym ją ciasno,
widziała jak ta kobieta powoli rozpuszcza się we własnych sokach,
aż została tylko szaro-zielona wydzielina, z której powoli
formował się zalążek nowego istnienia. Na jej oczach tworzyło
się serce tej istoty, mózg, twarz z bezkształtnej masy stawała
się piękna w jakiś niezrozumiały, dziki sposób. Widziała, jak
formował się każdy z nienaturalnie długich palców, jak usta
przybierały kształt serca, tak zwodniczego, bo zapowiadającego
miłość.
Tylko
tam, gdzie kobieta kwiat swojego jestestwa, nie było nic. Meluna
nie została stworzona do prokreacji, nie odczuwała więc ani
odrobiny pożądania.
Gdy
już wydostała się z kokonu, pierwszą rzeczą, jaką zobaczyła,
był nóż. Rzuciła się na niego chciwie. Od zawsze lubiła ostre
przedmioty, ich chłodne pieszczoty na rozpalonym do białości
ciele. Dziś zrobi to po raz ostatni. Usiadła w rozkroku, wygodnie,
ostrze nakierowała na miejsce między udami. Wiedziała, co chce
napisać. Ostrze posłusznie zamieniło się w pióro, atramentem zaś
miała być krew Meluny. Cyrograf pomiędzy nią a przecudowną
Lilith, która odtąd będzie jej matką. Cała treść ich umowy,
cały sekret zawierał się w jednym słowie: violada.
To słowo odtąd stało się jej wizytówką, nazwiskiem.Meluna Almeja Violada. Brzmi pięknie, prawda? To, co uczyniło
nastoletniej Milagros trzech zwyrodnialców zwie się violancion,
prawie jak nazwa kwiatu czy rzadkiego motyla. Bo przecież to nie
było nic złego. Mężczyźni mają do tego prawo, niezbywalne i
naturalne prawo silniejszego. Ona powinna była przyjąć los z
pokorą. Uległe mają władzę.
Zamiast
tego chwyciła za siekierę.
-Witaj,
księżniczko- Zagadnęła Natalię Meluna.- W oczach
kobiety-modliszki, tlił się dziwny żar.
-Chodzi
ci o moje oczy?
-O
twoją matkę. Jesteś córką Lilith.
Natalię
zatkało. Nie znała biologicznych rodziców, została adoptowana,
jednak nie zaznała miłości w nowym domu. To musi być jakaś
pomyłka... A może nie? W jej snach zawsze widziała dziwną, kobiecą twarz o niezwykłych rysach, które na pewno nie należały do żadnej śmiertelniczki. Owa istota uśmiechała się do Natalii z czułością i troską.
-Jesteś
córką Lilith i śmiertelnika. Człowieka, który ujął naszą
panią bezmiarem swego cierpienia. Zbliżyła się do niego, ale taki
związek nie miał szans na przetrwanie. By nie stracić ukochanego
Lilith zabrała go do siebie. Musisz wiedzieć, że gdy go poznała
był bardzo chory, wręcz umierający. Nasza władczyni chciała dać
mu odrobinę uczucia ale nie wiedziała, że ów potępieniec
zawładnie nią tak dalece, że zdecyduje się na kompletne
szaleństwo- ciebie.
Tak,
ta historia była szaleństwem.
-Twoje
pomarańczowe oczy to znak przynależności do rodu czarownic,
pokornych sług Lilith, zaś ogień jaki w sobie czujesz, całą
swoją furię, zawdzięczasz rodzicom. W pewnym sensie jesteśmy
siostrami, bo Lilith podarowała mi drugie życie. Wizje mojego
przeistoczenia były dla ciebie sprawdzianem. Nasza matka musiała
wiedzieć, czy masz wystarczająco dużo sił, by zrozumieć, kim
jesteś.
Witaj
w rodzinie, Natalio.
Natalia
uwierzyła w tę historię, ponieważ po raz pierwszy w życiu
poczuła z kimś tak silną więź, z resztą zawsze była dziewczyną
wierzącą w sny i legendy, żyjącą jakby na pograniczu świata
realnego z czymś dziwnym i nieznanym. Objęła Melunę. Usłyszała
słabe bicie serca.
Po
raz pierwszy miała kogoś.
-Musimy
wracać.
-Gdzie?
-Ailatan
się niepokoi, czuję to.
-Kim
jest...
-To
twój znajomy zombie, jedyny zombie obdarzony duszą, nasz sługa,
siostrzyczko. Nie musisz się go bać, jego zadaniem jest cię
chronić. Chodź, zaraz się z nim spotkamy.
Ailatan...
Tak miał na imię mężczyzna z jej snów. Kiedy zobaczyła go znowu
jej serce gwałtownie zabiło. On wydawał się oszołomiony.
-Nareszcie
wiem, jak masz na imię, przystojniaku.
-Nic
ci do tego! - Zareagował gwałtownie, niemal ją uderzył. Zapach
innego mężczyzny na jej skórze doprowadzał go niemal do
szaleństwa.
-Jak
ty się zachowujesz ?! - Meluna dała mu w twarz. - Wiesz kim ona
jest, więc łapy przy sobie.
-Dzięki
za pomoc, Meluna, ale nie zapominaj, że mogę go po prostu spalić.
-Nie
możesz. On jest pod ochroną.
Spalić...
Już mnie spaliłaś, Natalio. Kiedy patrzę na ciebie płonę jak
pochodnia. Próbuję z tym walczyć, ale nie umiem, a myśl, że inny
mężczyzna mógł dostać to, czego pragnę, poprowadza mnie do
szaleństwa.
-Chodźcie
za mną.- Ailatan zaprowadził je bez słowa do bloku, gdzie
mieszkał, po czym wyszedł. Miał tylko jeden cel-znaleźć tego,
kto ośmielił się tknąć Natalię. Tropił go niczym pies, a w
miarę zbliżania się do niego nienawiść wzbierała w nim, kipiała
w żyłach, zaciskała pięści.
Odnalazł
go, gdy ten palił papierosa pod jedną z opuszczonych knajp.
Zaatakował go znienacka, od tyłu, po prostu rozszarpał na strzępy,
łkając jak dzikie zwierze. On miał to, o czym jemu nie wolno było
myśleć, marzyć i ośmielił się poniżyć najcudowniejszą istotę
pod słońcem! "Ty diabelska szmato!" Za taką zniewagę
mógłby zabić go nie raz, ale milion razy.
Oszalał
na punkcie Natalii i był skłonny zabić każdego, kto chociaż
spojrzy na jego boginię.
Lilith
nigdy nie pozwoliłaby na takie szaleństwo, zresztą Natalia jest
jej nieodrodną córką, nawet go nie dostrzeże.
Umył
się z krwi i wrócił do Natalii. Miał ochotę ją przytulić, ale
bał się. Zamiast tego stał i patrzył na nią. Ona odwróciła się
i uśmiechnęła do niego.
-Tak
się składa że wiem, dlaczego byłeś na mnie zły.
-Nie
byłem.
-Nie
kłam. Jeśli chcesz, możesz poczuć to samo, co tamten.
-Nie...
-To
nie. Bez łaski.
Miała
zamiar odejść, gdy ją złapał.
-Nie
pogrywaj ze mną.
-Nie
pogrywam. Kiedy poszedłeś na przechadzkę Meluna wyjaśniła mi, że
jesteś specyficznym gatunkiem zombie. Chociaż właściwie to złe
określenie, nie masz nic wspólnego z tymi potworami, które panoszą
się po ulicach. Wiem, kto cię uratował.
Takie
nadzieje są niebezpieczne.
-Więc
jak?- Pocałowała go w usta.
-Nie
powinniśmy tego robić.
-Zgadza
się.- Rozpinała mu koszulę.
-To
zły pomysł.
-Beznadziejny.-
Koszula leży na podłodze, razem z gorsetem.
-Nic
dobrego z tego nie wyniknie.
-Wiem.
-Czego
się tak na mnie gapisz?
Z
marzeń wyrwał go głos Natalii, zupełnie ubranej i
nieprzejawiającej jakiejkolwiek ochoty na igraszki.
-Jesteś
fascynująca.
-Palant.-
Zamknęła z hukiem drzwi.
Ailatan
postanowił ugasić swój ogień, w tym celu zapukał do Meluny.
-Czego?
-Chcę
porozmawiać.
-Właź.
Pokazała
mu taboret.
-O
czym chcesz porozmawiać?
-Tak
ogólnie.
-Aha.
Nie ze mną takie gierki. Lilith zadbała o to, by żaden facet mnie
więcej nie skrzywdził, więc twoje próby pieprzenia się ze mną
są z góry skazane na niepowodzenie, podobnie jak marzenia o
Natalii. Nie dla psa kiełbasa, nie dla takiego jak ty córka Lilith.
Zrozumiałeś?
Ailatan
wyszedł nic nie mówiąc. Szedł przed siebie, szukając jakiej
panienki lekkich obyczajów.
Wkrótce
znalazł podstarzałą diwę wbitą w dwa numery za mały gorset i
polerującą białe kozaczki. Stanął w cieniu, by nie zauważyła,
że jest zombie.
-Ile?
-Trzysta
za numerek.
-Masz
czterysta, jeśli zrobisz dla mnie dwie rzeczy.
-Zależy
co zechcesz, kochanie.
-O
tak, mów do mnie z czułością, jakbyś mnie kochała. I zróbmy to
w zupełnej ciemności.
-Nie
ma sprawy, skarbie.
-Jeszcze
jedno: mogę ci dopłacić, jeśli pozwolisz mi mówić na siebie
Natalia.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz. Dzięki Wam mam ochotę tworzyć!!!!
Bardzo proszę o niedodawanie adresów blogów w komentarzach. Każdy komentarz z adresem zostanie skasowany.
Ten blog służy promocji mojej twórczości a nie Twojej reklamie. Jeśli chcesz dodać adres do komentarza, zrób to na moim drugim blogu.