Subscribe:

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Dziewczyna z siekierą



Dziewczyna poczuła, że łatwo może stracić nad sobą kontrolę, ponieważ to, co czuje jest zbyt silne, niemożliwe do ogarnięcia. Ale i fascynujące. Tak jak scena śmierci, którą widziała jako pięciolatka. Na jej oczach facet dostał krwotoku. Krew lała się z jego uszu, oczu i ust. Mała Natalia nie krzyczała, nie wzywała pomocy. Wiedziała, że nie warto. Zamiast tego w milczeniu oglądała ponury spektakl, zajadając się watą cukrową o smaku truskawkowym. Od tej pory po prostu kocha ten smak waty, inne działają na nią przygnębiająco.




Prawdziwe czarownice od dawien dawna miały przejebane. Ona miała przejebane odkąd pamiętała. No tak: pyzata i brzydka dziewucha nie może mieć w życiu lekko. No, chyba, że byłaby bogata, wtedy każdy miałby ochotę lizać jej buty. Niestety, Natalia była bogata tylko w złe doświadczenia i w starannie skrywaną nienawiść do świata.

Ale teraz wreszcie mogła żyć tak, jak jej się podobało. Mogła mieć więcej facetów niż Lisbeth Salander, a każdego, kto spróbuje ją skrzywdzić, po prostu spali jak frytkę. Moc, którą miała zaledwie od paru godzin, traktowała jako coś w rodzaju gadżetu, niby najnowszy model smartfonu czy tabletu.

Zabrała swój żakiet i pomaszerowała w bliżej nieokreślonym kierunku. Specjalnie wybrała jedną z wąskich, zaniedbanych uliczek, na której mogli się czaić pijacy, zboczeńcy, mordercy czy chociaż ekshibicjoniści. Natalię zawsze fascynowali ludzie marginesu, byli o wiele ciekawsi niż te wszystkie przyzwoite do szpiku kości ludzkie widma, snujące się po ulicach i myślące, że są Bóg wie kim.



Zamiast jakiegoś podejrzanego indywiduum spotkała ją. Wytwór swojej wyobraźni. Kobietę, która powinna egzystować tylko na kartach niewydanej powieści, napisanej przez Natalię dwa lata temu (Którą, nawiasem mówiąc, Natalia uważała za swój największy sukces i mówiła o niej pieszczotliwie: moje maleństwo. Trochę głupia nazwa na cegłę mającą bez mała tysiąc stron, ale, jak żeśmy się dobrze przekonali, Natalia do najmądrzejszych nigdy nie należała).

Lady Meluna. Połączenie Lady Gagi, Lady Heather i modliszki. Kobieta idealna.

Natalię przestało dziwić już cokolwiek, może poza tym, co na świecie zaludnionym przez zombie robią normalni ludzie? Przecież kompletnie tu nie pasują, są zbędni. A jednak jakieś cholery tu szukają. Chyba egzystują tu na tej samej zasadzie, co świnie w zagrodach u gospodarzy: dostarczają mięsa.

Lady Meluna w zasadzie wyglądała jak normalna kobieta: wysoka, chuda, długie, czarne włosy związane w koński ogon. Ale to tylko pozory, zasłona dymna skrywająca prawdziwy wygląd owej istoty. Lady Meluna bowiem przestała być człowiekiem jakieś piętnaście lat temu, kiedy trzech bydlaków... Ale to inna historia. Zrozpaczoną, pobitą i pociętą nożem dziewczynę od niechybnej śmierci uratowała sama pramatka demonów, wszechpotężna Lilith. Zrobiła to pod jednym warunkiem: odtąd Lady Meluna miała stać się pomocnicą w szerzeniu zła.

Meluna wybrała jednak specyficzny sposób służby: gnębienie i zabijanie gwałcicieli oraz morderców. Najchętniej zabijała przy użyciu siekiery. Tej samej, którą dokonała krwawej zemsty...



Natalia potrafiła zobaczyć prawdziwe oblicze Meluny, równie przerażające i odpychające co fascynujące. Miała ona bowiem idealnie smukłe i zielonkawe ciało modliszki, z wyraźnie zarysowanymi, sterczącymi piersiami i biodrami z których wystawały kości. Jej oczy były fascynującym połączeniem zwierzęcego i demonicznego. W prawdziwej Lady Melunie nie było ani odrobiny człowieczeństwa.

Natalia swego czasu śniła o Melunie, widziała jej oczy, wlepione w nią jak w kolejny posiłek, słyszała jej oddech, czuła jedwabisty dotyk włosów tej istoty. Przez dwa tygodnie niemal wyła z bólu, odczuwając dziwne podniecenie i mając przed oczami dziwny obraz: kobietę tkwiącą w kokonie ze skóry, owijającym ją ciasno, widziała jak ta kobieta powoli rozpuszcza się we własnych sokach, aż została tylko szaro-zielona wydzielina, z której powoli formował się zalążek nowego istnienia. Na jej oczach tworzyło się serce tej istoty, mózg, twarz z bezkształtnej masy stawała się piękna w jakiś niezrozumiały, dziki sposób. Widziała, jak formował się każdy z nienaturalnie długich palców, jak usta przybierały kształt serca, tak zwodniczego, bo zapowiadającego miłość.

Tylko tam, gdzie kobieta kwiat swojego jestestwa, nie było nic. Meluna nie została stworzona do prokreacji, nie odczuwała więc ani odrobiny pożądania.

Gdy już wydostała się z kokonu, pierwszą rzeczą, jaką zobaczyła, był nóż. Rzuciła się na niego chciwie. Od zawsze lubiła ostre przedmioty, ich chłodne pieszczoty na rozpalonym do białości ciele. Dziś zrobi to po raz ostatni. Usiadła w rozkroku, wygodnie, ostrze nakierowała na miejsce między udami. Wiedziała, co chce napisać. Ostrze posłusznie zamieniło się w pióro, atramentem zaś miała być krew Meluny. Cyrograf pomiędzy nią a przecudowną Lilith, która odtąd będzie jej matką. Cała treść ich umowy, cały sekret zawierał się w jednym słowie: violada. To słowo odtąd stało się jej wizytówką, nazwiskiem.Meluna Almeja Violada. Brzmi pięknie, prawda? To, co uczyniło nastoletniej Milagros trzech zwyrodnialców zwie się violancion, prawie jak nazwa kwiatu czy rzadkiego motyla. Bo przecież to nie było nic złego. Mężczyźni mają do tego prawo, niezbywalne i naturalne prawo silniejszego. Ona powinna była przyjąć los z pokorą. Uległe mają władzę.

Zamiast tego chwyciła za siekierę.

-Witaj, księżniczko- Zagadnęła Natalię Meluna.- W oczach kobiety-modliszki, tlił się dziwny żar.
-Chodzi ci o moje oczy?
-O twoją matkę. Jesteś córką Lilith.

Natalię zatkało. Nie znała biologicznych rodziców, została adoptowana, jednak nie zaznała miłości w nowym domu. To musi być jakaś pomyłka... A może nie? W jej snach zawsze widziała dziwną, kobiecą twarz o niezwykłych rysach, które na pewno nie należały do żadnej śmiertelniczki. Owa istota uśmiechała się do Natalii z czułością i troską.

-Jesteś córką Lilith i śmiertelnika. Człowieka, który ujął naszą panią bezmiarem swego cierpienia. Zbliżyła się do niego, ale taki związek nie miał szans na przetrwanie. By nie stracić ukochanego Lilith zabrała go do siebie. Musisz wiedzieć, że gdy go poznała był bardzo chory, wręcz umierający. Nasza władczyni chciała dać mu odrobinę uczucia ale nie wiedziała, że ów potępieniec zawładnie nią tak dalece, że zdecyduje się na kompletne szaleństwo- ciebie.

Tak, ta historia była szaleństwem.

-Twoje pomarańczowe oczy to znak przynależności do rodu czarownic, pokornych sług Lilith, zaś ogień jaki w sobie czujesz, całą swoją furię, zawdzięczasz rodzicom. W pewnym sensie jesteśmy siostrami, bo Lilith podarowała mi drugie życie. Wizje mojego przeistoczenia były dla ciebie sprawdzianem. Nasza matka musiała wiedzieć, czy masz wystarczająco dużo sił, by zrozumieć, kim jesteś.

Witaj w rodzinie, Natalio.

Natalia uwierzyła w tę historię, ponieważ po raz pierwszy w życiu poczuła z kimś tak silną więź, z resztą zawsze była dziewczyną wierzącą w sny i legendy, żyjącą jakby na pograniczu świata realnego z czymś dziwnym i nieznanym. Objęła Melunę. Usłyszała słabe bicie serca.

Po raz pierwszy miała kogoś.

-Musimy wracać.
-Gdzie?
-Ailatan się niepokoi, czuję to.
-Kim jest...
-To twój znajomy zombie, jedyny zombie obdarzony duszą, nasz sługa, siostrzyczko. Nie musisz się go bać, jego zadaniem jest cię chronić. Chodź, zaraz się z nim spotkamy.

Ailatan... Tak miał na imię mężczyzna z jej snów. Kiedy zobaczyła go znowu jej serce gwałtownie zabiło. On wydawał się oszołomiony.

-Nareszcie wiem, jak masz na imię, przystojniaku.
-Nic ci do tego! - Zareagował gwałtownie, niemal ją uderzył. Zapach innego mężczyzny na jej skórze doprowadzał go niemal do szaleństwa.
-Jak ty się zachowujesz ?! - Meluna dała mu w twarz. - Wiesz kim ona jest, więc łapy przy sobie.
-Dzięki za pomoc, Meluna, ale nie zapominaj, że mogę go po prostu spalić.
-Nie możesz. On jest pod ochroną.

Spalić... Już mnie spaliłaś, Natalio. Kiedy patrzę na ciebie płonę jak pochodnia. Próbuję z tym walczyć, ale nie umiem, a myśl, że inny mężczyzna mógł dostać to, czego pragnę, poprowadza mnie do szaleństwa.

-Chodźcie za mną.- Ailatan zaprowadził je bez słowa do bloku, gdzie mieszkał, po czym wyszedł. Miał tylko jeden cel-znaleźć tego, kto ośmielił się tknąć Natalię. Tropił go niczym pies, a w miarę zbliżania się do niego nienawiść wzbierała w nim, kipiała w żyłach, zaciskała pięści.
 

Odnalazł go, gdy ten palił papierosa pod jedną z opuszczonych knajp. Zaatakował go znienacka, od tyłu, po prostu rozszarpał na strzępy, łkając jak dzikie zwierze. On miał to, o czym jemu nie wolno było myśleć, marzyć i ośmielił się poniżyć najcudowniejszą istotę pod słońcem! "Ty diabelska szmato!" Za taką zniewagę mógłby zabić go nie raz, ale milion razy.



Oszalał na punkcie Natalii i był skłonny zabić każdego, kto chociaż spojrzy na jego boginię.

Lilith nigdy nie pozwoliłaby na takie szaleństwo, zresztą Natalia jest jej nieodrodną córką, nawet go nie dostrzeże.

Umył się z krwi i wrócił do Natalii. Miał ochotę ją przytulić, ale bał się. Zamiast tego stał i patrzył na nią. Ona odwróciła się i uśmiechnęła do niego.

-Tak się składa że wiem, dlaczego byłeś na mnie zły.
-Nie byłem.
-Nie kłam. Jeśli chcesz, możesz poczuć to samo, co tamten.
-Nie...
-To nie. Bez łaski.

Miała zamiar odejść, gdy ją złapał.

-Nie pogrywaj ze mną.
-Nie pogrywam. Kiedy poszedłeś na przechadzkę Meluna wyjaśniła mi, że jesteś specyficznym gatunkiem zombie. Chociaż właściwie to złe określenie, nie masz nic wspólnego z tymi potworami, które panoszą się po ulicach. Wiem, kto cię uratował.

Takie nadzieje są niebezpieczne.

-Więc jak?- Pocałowała go w usta.
-Nie powinniśmy tego robić.
-Zgadza się.- Rozpinała mu koszulę.
-To zły pomysł.
-Beznadziejny.- Koszula leży na podłodze, razem z gorsetem.
-Nic dobrego z tego nie wyniknie.
-Wiem.

-Czego się tak na mnie gapisz?
Z marzeń wyrwał go głos Natalii, zupełnie ubranej i nieprzejawiającej jakiejkolwiek ochoty na igraszki.
-Jesteś fascynująca.
-Palant.- Zamknęła z hukiem drzwi.

Ailatan postanowił ugasić swój ogień, w tym celu zapukał do Meluny.

-Czego?
-Chcę porozmawiać.
-Właź.
Pokazała mu taboret.
-O czym chcesz porozmawiać?
-Tak ogólnie.
-Aha. Nie ze mną takie gierki. Lilith zadbała o to, by żaden facet mnie więcej nie skrzywdził, więc twoje próby pieprzenia się ze mną są z góry skazane na niepowodzenie, podobnie jak marzenia o Natalii. Nie dla psa kiełbasa, nie dla takiego jak ty córka Lilith. Zrozumiałeś?

Ailatan wyszedł nic nie mówiąc. Szedł przed siebie, szukając jakiej panienki lekkich obyczajów.
Wkrótce znalazł podstarzałą diwę wbitą w dwa numery za mały gorset i polerującą białe kozaczki. Stanął w cieniu, by nie zauważyła, że jest zombie.



-Ile?
-Trzysta za numerek.
-Masz czterysta, jeśli zrobisz dla mnie dwie rzeczy.
-Zależy co zechcesz, kochanie.
-O tak, mów do mnie z czułością, jakbyś mnie kochała. I zróbmy to w zupełnej ciemności.
-Nie ma sprawy, skarbie.
-Jeszcze jedno: mogę ci dopłacić, jeśli pozwolisz mi mówić na siebie Natalia.






0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Dzięki Wam mam ochotę tworzyć!!!!

Bardzo proszę o niedodawanie adresów blogów w komentarzach. Każdy komentarz z adresem zostanie skasowany.

Ten blog służy promocji mojej twórczości a nie Twojej reklamie. Jeśli chcesz dodać adres do komentarza, zrób to na moim drugim blogu.